Zapach lasu jest "zamyślony", czyli o węchu w hortiterapii

Lasy w słoiku stały się ostatnio bardzo popularne - dla jednych, to pomysł na biznes, dla innych na całkiem nieźle płatny kurs, a jeszcze inni chcą nimi przyciągnąć uwagę do swoich pracowni florystycznych. Zamknięte ekosystemy, to jednak żadna nowinka, a pomysł powstał wiele lat temu. Ja taki słoik robiłam po raz pierwszy...  mając 8 lat, do szkoły na lekcję przyrody, a konkretnie na zajęcia o biosferze. Może nie był tak okazały jak te, które można teraz kupić, ale mój mini ekosystem był samowystarczalny. Przynajmniej do pewnego momentu... czyli do kiedy pajączek, który trafił tam na gapę, nie opajęczynował całego mojego lasu, ale to już zupełnie inna historia... ;)


Skąd w ogóle pomysł, kto na to wpadł jako pierwszy? Francuski botanik David Latimer w 1960 r. założył swój pierwszy ogród w butli. Przez dwanaście lat, czyli do około 1972 r., podlewał go, a następnie postanowił go całkowicie zamknąć odcinając tym samym butlę od ingerencji człowieka. Docierało do niej światło dzienne, dzięki czemu zachodził proces fotosyntezy. Obecnie lasy w słoiku, które można kupić w pracowniach florystycznych, rzadko tworzą samowystarczalne zamknięte ekosystemy, są to najczęściej tylko bardzo ładne kompozycje w szkle, które jednak nie radzą sobie same - dostajemy do nich instrukcję z zaleceniem cotygodniowego otwierania i podlewania roślin, ale rzeczywiście wyglądają bardzo estetycznie.

Las w terapii

O tym w jaki sposób stworzyć taką roślinną kompozycję w szkle lub też całkowicie zamknięty ekosystem nie będę opowiadała, bo w internecie takich instruktaży, opisów i filmików jest cała masa (pamiętajcie tylko, aby nie brać mchu z lasu, jest to zabronione, nie wolno też niszczyć krzewów i drzew, a niewielką ilość szyszek można zbierać tylko z ziemi, ja mam wszystkie rośliny z własnego podwórka, a mech z leśnej części ogródka mojej znajomej). Opowiem natomiast dlaczego akurat taki pomysł wykorzystałam w terapii. Już samo wykonanie kompozycji w słoiku jest dla potencjalnych uczestników wyzwaniem - włożenie do wysokiego słoja ręki i sięganie na dno wymaga dużego zaangażowania. A co więcej jest to doskonała możliwość na poprawę koordynacji oko - ręka. Żałuję, że nie nagrałam filmiku jak podopieczni próbowali zaglądać z góry, z boku, od dołu, jak manipulowali ręką w słoiku, aby posadzić roślinkę w odpowiednim miejscu! Do słoików można dodać węgiel aktywowany, który ma zadanie oczyszczające. Kupiłam proszek w kapsułkach. Jak się domyślacie po to, aby zaangażować motorykę małą - wcale nie łatwo otworzyć maleńką kapsułkę, tak, aby nie wysypać zawartości na podłogę ;)

Z racji tego, że były to nasze pierwsze zajęcia, które wymagały kontaktu z ziemią i roślinami, a niektórzy uczestnicy jednak niekoniecznie mieli ochotę dotykać czegoś, co brudzi lub jest wilgotne, wykorzystałam cienkie rękawiczki lateksowe (zdecydowanie więcej przez nie czuć niż przez ogrodnicze). W jednej z grup musiałam dosyć mocno zachęcać do bezpośredniego kontaktu z materiałami, więc wymyśliłam na szybko zabawę w projektowanie słoika i odrysowywanie kształtu różnych gałązek, szyszek i roślin kredką na białej kartce z bloku (tak, tak czasami trzeba na bieżąco modyfikować scenariusz zajęć). I to był klucz - aby odrysować trzeba było drugą ręką przytrzymać gałązkę, więc zupełnie bezwiednie ręce poszły w ruch i już chwilę później dotykanie ziemi, branie roślin i wilgotnego mchu do ręki nie stanowiło najmniejszego problemu. Potem jeszcze było układanie leśnych stworków i wymyślanie im imion i niechęć została całkowicie przełamana. :) Samo wykonanie słoików zajęło nam nie więcej niż dwadzieścia minut, ale było to zadanie bardzo wymagające i męczące dlatego robiliśmy nasze słoiki w małych grupach.

 

Edukacja

Temat zamkniętych ekosystemów, to też dobry moment na przemycenie treści dotyczących lasu - jego budowy, żyjących tam roślin czy zwierząt. W bardzo schematyczny sposób wprowadziłam warstwy lasu - do tego celu posłużyła mi króciutka opowieść o życiu w lesie, która zawierała w sobie kilka informacji o poszczególnych jego warstwach. Dzięki temu udało się również wprowadzić element edukacyjny. 

 

Eksperyment

Poza tym zrobiłam pewien eksperyment dotyczący kategoryzowania (tylko w niektórych grupach, ze względu na zbyt dużą ilość bodźców). Najpierw wzięłam naturalne olejki zapachowe i nakropiłam na płatki kosmetyczne. Były to olejki: sosny, jodły, świerku, lilii, róży i goździka. Poprosiłam, aby podzielić je na dwie kategorie, które ich zdaniem do siebie pasują (nie mówiłam co to za olejki). I to zadanie wykonali bez problemu. Jeden z podopiecznych na pytanie co łączy zapachy z tej samej kategorii odpowiedział, że te kwiatowe są "wesołe", a te leśne są "zamyślone". Inny chłopiec prawidłowo rozróżnił drzewa i zdawał się być tym zaskoczony, sam nie wiedział skąd wie! Następnie pokazałam obrazki - dokładnie tych samych roślin, których miałam olejki. Wymieszałam je i poprosiłam o podzielenie na dwie kategorie - las i ogród. Dla niektórych podopiecznych stanowiło to duże wyzwanie, musiałam każdą roślinkę omówić i naprowadzić dodatkowymi pytaniami, aby została prawidłowo dopasowana. Nie było to już ani oczywiste ani intuicyjne jak przy zapachach. Ostatnia próba, to kategoryzowanie roślin w naturze (gałązki jodły, świerku i sosny) oraz kwiatów (róża i goździk, niestety nie miałam lilii). I tutaj już poszło zdecydowanie lepiej niż na obrazkach, ale kryterium jakie wybrali był kolor - drzewa były zielone, a kwiaty miały inny kolor i dlatego nie pasowały. Żaden z podopiecznych nie próbował wąchać czy sprawdzać dotykiem, tylko je oglądali. Kiedy zachęciłam, aby spróbowali je dotknąć zauważyli, że gałązki "kłują", a kwiaty są "miłe". Kiedy wąchali - komentarze były podobne jak przy olejkach i nagle odkryli, że zapachy z płatków wiążą się z roślinami, które mają przed sobą! :)

Zupełnie inaczej jest coś poczuć, dotknąć, zobaczyć jaką ma fakturę i barwę, jak pachnie, a inaczej widzieć coś tylko na obrazku - dlatego to, co tylko mogę staram się przynieść w naturze, nawet jeśli na zajęciach jest o tym tylko wzmianka. Każdy scenariusz zajęć ma też inny przebieg w zależności, w której grupie prowadzę zajęcia. W hortiterapii, chyba jak w żadnej innej metodzie terapii zajęciowej, można mocno zintensyfikować bodźce, ale też łatwo o przestymulowanie. Nie można być dobrym hortiterapeutą bez wiedzy pedagogicznej i terapeutycznej, byłoby ciężko prowadzić zajęcia nie mając wiedzy ogrodniczej, ale zupełnie nie wyobrażam sobie prowadzenia takich zajęć bez wiedzy dotyczącej funkcjonowania zmysłów. Co więcej dopiero po kilku latach praktykowania w terapii podjęłam się prowadzenia hortiterapii, bo nie sztuką jest zbombardować potencjalnego uczestnika nadmiarem bodźców, a wykorzystać je we właściwy sposób.

Na ogół nie zdajemy sobie sprawy jak ważny jest zmysł węchu, jak wiele mu zawdzięczamy. Ostatnie badania tego zmysłu pokazują, że ma większe znaczenie niż dotąd uważano. Molekuły zapachowe zawierają bardzo istotne dla człowieka informacje, które modyfikują jego myślenie i zachowanie. Substancje zapachowe wpływają na nasze emocje i pamięć. Wrażenia węchowe sprzyjają zapamiętywaniu, są jak drogowskazy, takie karteczki przypominajki, dzięki którym łatwiej przywołać nam jakąś informację. I do tego odwołuję się w terapii - wybierając konkretne zapachy i używając je w różnych stężeniach staram się stworzyć węchowe ślady pamięciowe, dzięki którym być może łatwiej będzie przyswoić nowe treści. Jestem pewna, że zjawisko pamięci węchowej może mieć ogromne znaczenie w terapii różnych zaburzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Terapia , Blogger